CELEBRITY
100 dni, jeden kebab i miliony lajków. Nawrocki na razie lekko wyprzedza [OPINIA]
Gdyby znaleźć jedno słowo najlepiej podsumowujące pierwsze sto dni prezydentury Karola Nawrockiego to byłaby to eskalacja. Jednocześnie obok wojny z rządem, prezydent prowadzi grę na drugiej planszy – prawicowej. Tam dzieją się równie ciekawe rzeczy, co na linii rząd-prezydent-opozycja. Być może właśnie zaczyna się tam największe przetasowanie od 2007 roku, w którym prezydent może odegrać kluczową rolę – pisze w opinii dla Wirtualnej Polski Jakub Majmurek.
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Prezydent w swoich relacjach z rządem tydzień po tygodniu wspinał się po kolejnych szczeblach “drabiny eskalacyjnej”. Na razie wspiął się na niej na stopień “nie muszę powoływać sędziów, którzy słuchają złych podszeptów ministra Żurka”, ale z pewnością nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.
Wreszcie nie można nie zauważyć, że prezydent – na początku kampanii sprawiający wrażenie politycznego antytalentu – zrobił wielkie postępy, jeśli chodzi o bezpośrednie komunikowanie się z wyborcami i budowanie swojego wizerunku. Pierwsze sto dni na tym polu, to niewątpliwy sukces Karola Nawrockiego, który bardzo dobrze wpasował się w oczekiwania przynajmniej prawicowej części Polski na temat tego, jak powinien wyglądać pierwszy obywatel.
“Pokażę wam, kto tu rządzi”
W ciągu swoich pierwszych 100 dni Nawrocki zawetował aż 19 ustaw – tyle samo co Andrzej Duda w ciągu dziesięciu lat. Wiele z tych wet miało przede wszystkim pokazać rządowi, że z Nawrockim nie będzie tak lekko, jak z Dudą. Weto do ustawy o pomocy Ukraińcom, stawiające rząd pod ścianą i zmuszające do błyskawicznego przyjęcia nowej wersji ustawy, miało głównie na celu rzucić rządem o ścianę, ustalić hierarchię między dwoma ośrodkami władzy wykonawczej i pokazać kto trzyma w ręku mocniejsze karty.