NFL
Świątek radzi sobie z nerwami, aby zwycięsko rozpocząć szarżę olimpijską w Paryżu
Iga Świątek przez ostatnie kilka lat dominowała na kortach Rolanda Garrosa, a jej powrót na te korty na Igrzyska Olimpijskie w Paryżu w 2024 r. był świadkiem jej ponownego zwycięstwa. Nieważne, czy to French Open, czy igrzyska olimpijskie, Polak wie, jak grać na mączce w Paryżu. Jej rekord kariery w tym kompleksie tenisowym wynosi 35-2, a na Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu dodała kolejne zwycięstwo.
Dla Polki nie był to łatwy remis, gdyż zmierzyła się z Iriną-Camelią Begu, która jest bardzo solidną zawodniczką, choć nie rozegrała w tym roku wielu meczów. Takie czynniki mają ogromne znaczenie, ponieważ tenis opiera się na rytmie.
To właśnie sprawia, że Świątek jest tak niebezpieczna na glinie, ponieważ pozornie po prostu się w niej rozluźnia. Mimo że przez jakiś czas nie bawiła się na powierzchni, natychmiast podjęła tam, gdzie przerwała.
Begu znalazł w tym meczu punkty przełamania na początku, ponieważ numer 1 na świecie pokazał trochę nerwów. Żaden z nich nie trafił zbyt dobrze na początku, więc czołowy zawodnik otrzymał wczesną przerwę. Begu zdołał odrobić straty w dużej mierze dzięki niewielkim stratom Świątka.
Popełnienie ośmiu niewymuszonych błędów w pierwszych trzech meczach to było po prostu za dużo. Dobry start był bardzo ważny dla czołowej pozycji, ponieważ Begu mogła być dla niej bardzo trudnym pojedynkiem. Skończyło się tak na początku, ale głównie dlatego, że nie potrafiła utrzymać piłki w grze. Żadnemu z nich nie udało się utrzymać gry zbyt długo, bo Świątek zanotował 12 niewymuszonych błędów, a Begu 9, a to dopiero po pięciu meczach.
W chaosie, jaki nastąpił pod dachem Court Philippe-Chatrier, spodziewano się, że Świątek będzie spokojniejszą zawodniczką, a tak było, ponieważ ponownie potrafiła się przełamać, obejmując prowadzenie 4-2 w pierwszym secie. Mimo niepewnego początku, Polka powoli, ale pewnie, potrafiła pokonać rywalkę. Pomógł jej fakt, że żadna z nich nie uderzała dobrze, ale Świątek ryzykowała więcej i to się opłaciło. Potwierdziła przerwę, obejmując prowadzenie 5:2 i przetrwanie tego chaotycznego okresu, który był dla niej niezwykle ważny. Nie bez znaczenia było także to, że przeciwniczka nie odnalazła żadnego rytmu, a gdy już trochę się odnalazła, Świątek w dużej mierze nie miała żadnych problemów z przejściem do przodu, wygrywając pierwszego seta 6:2.
Statystyki nadal nie wyglądały najlepiej, bo Świątek popełniła dla Świątek 17 niewymuszonych błędów, a przeciwniczka 12 razy spudłowała, ale Polka miała znacznie więcej zwycięzców i to właśnie ona zapewniła jej pierwszego seta. Obie drużyny zagrały dużo lepiej w drugim secie, czego można było się spodziewać po nerwowym secie otwierającym. Zwłaszcza Świątek wyglądał całkiem nieźle, ale zdobycie prowadzenia wymagało trochę pracy, bo Begu walczył. Kilka niecelnych uderzeń kosztowało ją serwis, a Begu wyszedł na prowadzenie 4-3 po trzech niewymuszonych błędach Świątka. Kiedy miało to największe znaczenie, zawodniczka numer 1 na świecie znalazła swój najlepszy poziom i przełamała się, podwyższając wynik na 5-5. Następnie ponownie była w stanie przełamać serwis przeciwnika i wygrać mecz 6:2, 7:5 i awansować do drugiej rundy Igrzysk Olimpijskich w Paryżu w 2024 roku.