CELEBRITY
Brudne gierki Igi Świątek. Słyszymy: w tourze nie ma przyjaciółek
Mecz Igi Świątek z Danielle Collins przyniósł dużo więcej emocji, niż ktokolwiek mógł się spodziewać. I to niekoniecznie pozytywnych. Sprowokował też do kilku istotnych pytań. – Tym zagraniem mogła tylko wkurzyć Polkę – mówi nam Tomasz Wolfke o sytuacji, w której Amerykanka trafiła piłką w naszą tenisistkę. A później, za sprawą Collins, która mówiła o nieszczerości Świątek, było jeszcze ciekawiej. Ale liderka rankingu WTA też ma swoje za uszami. – Z całą pewnością nie daje środowisku przesadnych powodów do tego, żeby ją uwielbiano – słyszymy. Wszystko przez zachowania, o których już było bardzo głośno. Teraz one wracają.
Tomasz Wolfke (komentator Eurosportu): Iga wydaje się introwertyczna, prawdopodobnie nie ma przesadnej liczby koleżanek w tourze. A może nie tylko tam, a w życiu także. Patrząc w ten sposób, trudno odpowiedzieć na takie pytanie.
A co powiedzieć o takim zagraniu? Iga dostała piłką w żebra i padła na kolana.
Nie chcę sobie nawet wyobrażać, żeby to miało być celowe. Nie znam takich sytuacji! Kiedyś, jeszcze 50 lat temu za czasów Fibaka, a może w latach 80. nawet w deblu grało się obok przeciwnika. Tylko że to się skończyło i mnóstwo dobrych obyczajów w tenisie zniknęło. Był taki, że oklaski są zarezerwowane wyłącznie dla piłek wygranych. Nie było aplauzu po podwójnym błędzie serwisowym nawet wtedy, gdy robił to rywal ulubieńca publiczności. To się skończyło ze dwa pokolenia temu. A że pokolenie w sporcie to nie 25 lat, a pewnie kilkanaście, to dawno temu.