Breaking News
Komentatorzy rozkładali ręce na to, co robi Świątek. Zadziwiające REKLAMA
Momentami niektórzy mogli przecierać oczy ze zdumienia, a inni rozkładali ręce, obserwując zagrania Igi Świątek w meczu otwarcia US Open. Były takie fragmenty w pojedynku polskiej tenisistki z Rosjanką Kamillą Rachimową, gdy sama sobie utrudniała życie, co zdarzało się jej już kilka razy w ostatnich tygodniach. Nieco zaprzeczyła tym swoim słowom sprzed kilku dni, ale uniknęła koszmaru tego lata i wygrała 6:4, 7:6.
Kibice Igi Świątek mogą odetchnąć z ulgą – przetrwała. Ona po ostatniej piłce meczu z Kamillą Rachimową pewnie też to zrobiła. Nieco żartobliwie można powiedzieć, że liderka światowego rankingu w trakcie meczu pierwszej rundy US Open z Rosjanką wybrała się na siłownię i sama sobie dokładała dodatkowe ciężary. Na szczęście dla siebie i swoich fanów udźwignęła je. Niepokoić może fakt, że przypominało to jej dwa niedawne spotkania. Optymiści dostrzegą zaś, że można było odnieść też wrażenie deja vu, które już aż tak nie martwi, a jest nawiązaniem do występu Polki w Nowym Jorku sprzed dwóch lat.
o niespełna kwadransie sen się skończył. Świątek zadziwiła komentatorów
– Kamilla Rachimowa ma spory problem, by załapać się na grę – stwierdził po niespełna kwadransie komentujący w Eurosporcie wtorkowy mecz Świątek Dawid Celt. I trudno było się z nim nie zgodzić, bo faworytka błyskawicznie objęła prowadzenie 4:0. Do tego czasu oddała rywalce zaledwie trzy punkty.
Wtedy niektórzy już szykowali się już do sprawdzania, kiedy poprzednio liderka światowego rankingu zanotowała tzw. rower, czyli zwycięstwo 6:0, 6:0. Tyle że zaraz potem euforia przygasła, bo Polka sama sobie skomplikowała życie. Jej kolejne decyzje podyktowane nerwowością zadziwiały. Gdy miała dogodną sytuację, by zagrać forhendem, a na siłę szukała bekhendu, to jeden z komentatorów Eurosportu opisywał, że drugi zareagował rozłożeniem rąk, a obaj zastanawiali się, skąd taki wybór u pewnie prowadzącej pierwszej rakiety świata. Potem było coraz więcej niepotrzebnego ryzyka i błędów. Tych niewymuszonych ostatecznie na jej koncie uzbierało się aż 41.
Zajmującej 104. miejsce w rankingu WTA Rachimowej trzeba oddać, że gdy Świątek wpuściła ją do gry, to z tej szansy umiejętnie nieraz korzystała. Ale kluczowe jest tu właśnie to, że została przez rywalkę znów do meczu wpuszczona. Były nerwy, był pośpiech i po bezpiecznej przewadze nie było już śladu, a zamiast tego było napięcie i stan 4:3.