Breaking News
Świątek trafiła w linię, a wściekły kapitan Czeszek ruszył na sędziego. Sceny w Maladze
Mecz Igi Świątek z Lindą Noskovą dopiero co się rozpoczął, a już mieliśmy zaskakujące zdarzenie na korcie. W pierwszej akcji pojedynku Polka trafiła w samą linię, a mimo to system Hawkeye LIVE wywołał aut. Z pretensjami w stronę arbitra ruszył kapitan Czeszek – Petr Pala. Sędzia poprosił o szybkie skalibrowanie systemu i zarządził powtórkę punktu. Na szczęście od tego momentu wszystko jest już w porządku i zawodniczki mogą normalnie rozgrywać kolejne akcje.
Podczas Billie Jean King Cup Finals zastosowano system Hawkeye LIVE, który automatycznie wywołuje błędy zawodniczek. Jest on już coraz powszechniej stosowany na światowych arenach. Obserwowaliśmy go w akcji m.in. podczas WTA Finals w Rijadzie, a od przyszłego roku ujrzymy go także chociażby na Wimbledonie. W związku z tym nie ma sędziów liniowych, a jedynym arbitrem na korcie jest ten główny, kontrolujący wynik spotkania. W trakcie rywalizacji Igi Świątek z Lindą Noskovą doszło jednak do awarii systemu. I to już na samym początku meczu.
Gdy tenisistki rozgrywały pierwszą akcję, nagle rozległ się sygnał błędu po uderzeniu Igi, mimo że piłka wyraźnie wylądowała na linii. Zdenerwowany kapitan Czeszek Petr Pala od razu podniósł się z miejsca i ruszył w stronę arbitra z pretensjami. Sędzia musiał załagodzić całą sytuację. Skontaktował się z obsługą systemu Hawkeye LIVE, by dowiedzieć się, co zawiodło i poprosił o ponowną kalibrację. Po naprawieniu błędu zarządził powtórkę punktu. Cała ta sytuacja nie wpłynęła najlepiej na Noskovą. Czeszka popełniła aż dwa podwójne błędy serwisowe w gemie otwarcia. Nasza tenisistka skorzystała ze słabego wejścia rywalki w spotkanie i już na “dzień dobry” wywalczyła sobie przełamanie.
Trudna sytuacja Polek. Konieczna wygrana Świątek, by zachować szanse na awans do półfinału
Nasze reprezentantki znalazły się w trudnym położeniu po pierwszym spotkaniu w rywalizacji Polska – Czechy. Magdalena Fręch stoczyła zacięty pojedynek z Marie Bouzkovą, ale niestety zakończył się on przegraną łodzianki. Po pierwszym secie nic nie wskazywało na to, by 26-latka w ogóle nawiązała walkę z przeciwniczką, ale w drugiej odsłonie odrodziła się i zobaczyliśmy Fręch w wydaniu, do którego przyzwyczaiła nas w tym sezonie. Zawiązała się bardzo ciekawa batalia i o losach rywalizacji decydowała sama końcówka. Ostatecznie to jednak Bouzkova cieszyła się z triumfu 6:1, 4:6, 6:4.