Breaking News
Po 16 minutach Świątek przegrywała 0:4. To była niszczycielska siła. “Boże…”
Idze Świątek nieraz opadały ręce w półfinale Australian Open 2022 po kolejnych zagraniach Danielle Collins. Nie pomógł też okrzyk Polki słyszany przez wszystkich widzów spotkania, w którym grająca jak w transie rywalka zwyciężyła 6:4, 6:1. Tym występem Amerykanka wzbudziła szacunek Świątek, która mimo porażki była z siebie dumna. W czwartek 23-latka stanie przed drugą szansą na awans do finału w Melbourne.
O boże, to było zbyt dobre – ocenił komentator jedno z zagrań Danielle Collins w półfinale Australian Open sprzed trzech lat. Iga Świątek mówiła z kolei o meczu idealnym rywalki. I o tym, że nigdy wcześniej nie grała z taką tenisistką jak Amerykanka, u której wtedy tylko dwa razy kamienny wyraz twarzy ustąpił emocjom. Po tym spotkaniu pisano o “niszczycielskiej dominacji” Collins, a Polce wytykano dyskusyjną decyzję. Teraz wiceliderka światowego rankingu może sobie powetować w Melbourne tamto niepowodzenie, a jej przeciwniczką będzie inna doświadczona zawodniczka z USA – Madison Keys.
Świątek przetrwała dwa dreszczowce. Przełom i zmiana postrzegania Collins
20-letnia wówczas Świątek 27 stycznia 2022 roku wyszła na kort centralny, by po raz pierwszy w karierze zagrać w półfinale Australian Open. Miała już na koncie pierwszy tytuł wielkoszlemowy i na antypodach potwierdziła, że triumf w Roland Garros 2020 nie był przypadkiem. Choć wtedy jeszcze nikt nie wiedział, że zaczęła właśnie sezon życia, który przyniesie jej m.in. dwa tytuły wielkoszlemowe. Ale z Melbourne będąca wówczas dziewiątą rakietą świata Polka pożegnała się po półfinale, bo górą była 30. wtedy na liście WTA Collins.
Starsza o osiem lat Amerykanka już w 2019 r. dotarła do półfinału w Melbourne, ale brakowało jej regularności. Ważny moment nastąpił latem 2021 r. Gdy wróciła do rywalizacji po operacji związanej z endometriozą, to złapała wiatr w żagle. Pół roku później na antypodach kontynuowała świetną passę i mogła pochwalić się bilansem meczów 32-7.
Świątek w dwóch wcześniejszych rundach rozegrała trzysetowe pojedynki. Awans do wymarzonego półfinału dało jej zwycięstwo w trzygodzinnym dreszczowcu z Estonką Kaią Kanepi (4:6, 7:6, 6:3). Polka miała jednak pecha, bo w kolejnej fazie rywalizacji trafiła właśnie na Collins.
Gdy teraz pada nazwisko tej Amerykanki w kontekście Polki, to wielu osobom przychodzi na myśl zaskakujące i głównie krytycznie oceniane zachowanie pierwszej z nich podczas ich ostatniego spotkania – ubiegłorocznego ćwierćfinału igrzysk w Paryżu. Zawodniczka z USA w pewnym momencie z impetem trafiła Polkę piłką, a później oskarżyła ją o fałsz. Sama zaś skreczowała w trzecim secie, by nieco później tego samego dnia wystąpić w deblu… Szeroko omawiano też chłodne przywitanie Collins ze Świątek podczas niedawnego United Cup.