CELEBRITY
Oto co poleciało z boksu Igi Świątek, gdy przegrywała. Trener zareagował dosadnie

„Nie musisz się spieszyć!” – Co poleciało z boksu Igi Świątek, gdy wszystko zaczęło się sypać w Montrealu
Fani tenisa przecierali oczy ze zdumienia. W scenariuszu, którego nikt się nie spodziewał, Iga Świątek – zaledwie chwilę po swoim spektakularnym triumfie na Wimbledonie – odpadła z turnieju WTA 1000 w Montrealu. I nie była to byle jaka przeciwniczka, która posłała ją do domu. To była Clara Tauson – ta sama Dunka, którą Polka z łatwością odprawiła z kwitkiem kilka tygodni temu na londyńskiej trawie. Tym razem role się odwróciły… a to, co wydarzyło się przy linii bocznej kortu, ujawniło znacznie więcej niż tylko sensacyjną porażkę.
Od królowej Wimbledonu do zagadki Montrealu
Oczekiwania były ogromne. W końcu zwycięstwo Świątek na Wimbledonie uciszyło krytyków i ponownie ustanowiło ją mianem tenisistki, której trzeba się obawiać. Z nowo nabraną pewnością siebie wielu sądziło, że w Kanadzie przetoczy się niczym burza. Ale w okrutnie nieprzewidywalnym świecie tenisa nie ma niczego pewnego.
Tym razem to Clara Tauson dyktowała warunki. Spokojna, skoncentrowana i zabójczo skuteczna – Dunka zbudowała własną narrację w Montrealu. Tymczasem Świątek, zazwyczaj wzór precyzji, wyglądała… niepewnie. Pospiesznie. Zbyt ambitnie. A gdy mecz zaczął wymykać się spod kontroli, z jej boksu przestało być cicho.
Punkt zwrotny – i cisza, która wreszcie pękła
Komentator tenisa, Żelisław Żyżyński, obserwował wszystko z bliska – i usłyszał coś, co przykuło uwagę wszystkich.
Jak ujawnił, Maciej Ryszczuk – zazwyczaj milczący członek sztabu Świątek – odezwał się w kluczowym momencie spotkania. Jego słowa były proste i stanowcze:
> „Nie musisz się spieszyć.”
Rzadka, ale wymowna uwaga. I być może – z perspektywy czasu – padła już zbyt późno.
Przez większą część meczu Świątek wyglądała, jakby goniła za perfekcją. Próbowała grać na linie, forsowała uderzenia, podejmowała ryzyko, które się nie opłaciło. Jakby presja oczekiwań – jej własnych i milionów kibiców – zaciskała się wokół niej z każdym kolejnym ruchem rakiety.
Tauson natomiast nie pękała. Broniła jak maszyna i odpowiadała potężnymi kontrami. Za każdym razem, gdy Iga próbowała przyspieszyć tempo czy wymusić kąt, Dunka odpowiadała niczym mur – i to taki, którego nie da się przebić.