CELEBRITY
Jest pewien, że jego córka pokonałaby Igę Swiatek. “Zawsze uważałem, że była najlepsza”
To on stał za wielkimi sukcesami Karoliny Woźniackiej, byłej liderki rankingu WTA. Piotr Woźniacki, były piłkarz m.in. Miedzi Legnica i Zagłębia Lubin, w rozmowie z “Faktem” rozliczył się z przeszłością i przyznał wprost, że jego córka pokonałaby Igę Świątek, gdyby obie spotkały się na korcie w swoim najlepszym czasie. — Trudno, żebym powiedział inaczej — przyznał z rozbrajającą szczerością.
Chociaż jego córka świętowała wielkie sukcesy na światowych kortach, Woźniacki nie jest do końca zadowolony. — Zawsze uważałem, że była najlepsza — jako zawodniczka i jako człowiek. A dlaczego nie wygrała wszystkiego? Bo jej trenerem byłem ja! (śmiech) — stwierdził tata słynnej tenisistki.
“Polski Związek Tenisowy postawił sprawę jasno — jeśli ktoś chce występować pod polską flagą, musi być zameldowany w kraju na stałe”
Fakt: Jak blisko było, aby Karolina w swojej profesjonalnej karierze grała pod biało-czerwoną flagą? Przecież w wieku 12 lat zdobyła mistrzostwo Polski.
Piotr Woźniacki: Tak, zdobyła mistrzostwo Polski, ale drużynowe — z zespołem z Wrocławia. Indywidualnie przegrała w półfinale z Ulą Radwańską. Pamiętam to dobrze. Z kolei w drużynie triumfowała. Nasz pomysł, mój i mojej żony, od początku był taki, aby Karolina reprezentowała Polskę. Dlatego właśnie zapisaliśmy ją do klubu we Wrocławiu. Ale kiedy dziewczyny — Karolina, Angelique Kerber, Sabine Lisicki — wygrały, zaczęło się trochę zamieszania w polskim tenisie. Bo większość z nich mieszkała za granicą. Rodzice polskich zawodników się zbuntowali. I Polski Związek Tenisowy postawił sprawę jasno — jeśli ktoś chce występować pod polską flagą, musi być zameldowany w kraju na stałe.
No trudno, żebyśmy mieszkając w Danii, mogli się w Polsce zameldować na stałe. To był w praktyce sposób, aby nas z tego systemu wykluczyć. Karolina jeszcze zagrała w Polsce kilka turniejów, ale już jako Dunka. Tak więc byliśmy bardzo blisko i jednocześnie bardzo daleko.
Nigdy Karolina nie miała żalu, że tak się to potoczyło?
Myślę, że nie. Po prostu przyjęliśmy to tak, jak było. Nie walczyliśmy z tym. Decyzja przyszła z góry i zostawiliśmy to w spokoju. Karolina była wtedy młodą dziewczynką. Bardziej przełożyło się to na jej relacje z polskimi tenisistami i tenisistkami.
W tamtym czasie Polska miała naprawdę silną grupę zawodników — zarówno w juniorskich, jak i seniorskich rozgrywkach. Trzymaliśmy się razem. Dzięki temu Karolina cały czas pisała i mówiła po polsku. Oczywiście w domu też mówimy po polsku, ale kontakt z innymi polskimi zawodnikami bardzo jej pomógł. Zawsze pisała do nich po polsku, oni ją poprawiali, a ona uczyła się w ten sposób języka — nigdy nie chodziła do żadnej polskiej szkoły.