CELEBRITY
Oto cała prawda o przeszłości Nawrockiego. Ujawniamy kulisy
— Miał dryg, potrafił boksować — mówi o Karolu Nawrockim jego wujek Waldemar, ceniony trener i charakterystyczna postać trójmiejskiego boksu. Spotykamy się na ringu sali treningowej, w której obecny prezydent RP nadal czasem pojawia się na zajęciach. I próbujemy odpowiedzieć na jedno pytanie: ile prawdy jest w historii o Nawrockim–pięściarzu i czy ten wątek faktycznie ma dziś znaczenie?
Jedno jest pewne: sport to ogromna pasja Karola Nawrockiego. Od lat widać go na stadionach i halach, regularnie podkreśla wagę aktywności fizycznej, a w przestrzeni publicznej funkcjonuje już narracja o jego obiecujących początkach w boksie. Ale czy to naprawdę solidny rozdział w jego życiu, czy może nieco podkoloryzowana legenda?
Gdańskie początki. “Widziałem w nim moc”
Ulica Elektryków w Gdańsku – dawne serce Stoczni Gdańskiej, dziś miejsce pełne klubów, knajp i koncertów. W jednej z hal mieści się klub Brzostek Top Team, prowadzony przez Macieja Brzostka, przyjaciela prezydenta. To tutaj spotykam Waldemara Nawrockiego: niski, energiczny, w czarnym golfie i charakterystycznym kapeluszu wygląda jak wyjęty z filmu Guya Ritchiego. To on namówił młodego Karola na boks, to on pilnował jego pierwszych kroków na ringu.
Nawrocki trenował jednak czysto amatorsko. Wujek, prowadzący zawodowców, wiedział doskonale, jak brutalny potrafi być boks i niekoniecznie chciał, by Karol wiązał z nim przyszłość. A choć ten chwali się tytułem mistrza Pomorza w wadze ciężkiej i startami w Pucharze Polski, sam Waldemar podchodzi do tego spokojnie — lokalne sukcesy, dobry potencjał, ale boks był dla Karola raczej odskocznią niż życiowym planem.
Gdańsk w latach 80. i 90. miał silną bokserską tradycję. Karol zaczynał w klubie Stoczniowiec, w starej, surowej, przemysłowej sali. — Każdy chłopak albo grał w piłkę, albo boksował. A Karol? On po treningu siadał do książek. Nauka była dla niego najważniejsza — wspomina wujek. — Widziałem w nim siłę, adrenalinę. Taką, która albo prowadzi do wielkości, albo niszczy. I wiedziałem, że musi ją z siebie wyrzucać, ale nie na ringu. On już wtedy był „polityczny”. Dlatego hamowałem go z boksem.