CELEBRITY
Oto co naprawdę zrobiła Iga Świątek. Takie rzeczy się praktycznie nie zdarzają

To są rzeczy, które zdarzają się niezwykle rzadko – a już na pewno nie w finałach turniejów wielkoszlemowych. Ale kiedy Iga Świątek włącza swój tryb “Jazda”, wszystko staje się możliwe. W finale Wimbledonu 2025 rozgromiła Amandę Anisimovą 6:0, 6:0, fundując jej tak zwanego „rowerka”. To już dziewiąty taki mecz w karierze polskiej mistrzyni!
Dla wielu kibiców ten wynik to szok. Jednak ci, którzy dobrze znają Igę, wiedzą, że jeśli ktoś miał dokonać czegoś tak nieprawdopodobnego, to właśnie ona. Tak jednostronne spotkania w finałach Wielkiego Szlema to prawdziwa rzadkość. Poprzedni taki przypadek wydarzył się dokładnie 37 lat temu – 4 czerwca 1988 roku. Wtedy radziecka tenisistka Natasza Zwieriewa przegrała finał Roland Garros ze Steffi Graf również 0:6, 0:6. I choć tamto starcie pamięta już niewielu, to teraz mamy nowy punkt odniesienia. 12 lipca 2025 roku przejdzie do historii tenisa.
A jeśli chodzi o Wimbledon, to trzeba się cofnąć aż do… 1911 roku! To wtedy, dokładnie 114 lat temu, Dorothea Lambert Chambers pokonała Dorę Boothby w finale 6:0, 6:0. Od tego czasu taki wynik nie padł już nigdy – aż do teraz.
Iga Świątek została specjalistką od „dwóch bajgli”
Wynik 6:0, 6:0 w wielkoszlemowym finale to coś, co wydaje się niemal nieosiągalne. Ale dla Świątek – to kolejna statystyka do kolekcji. W ubiegłym roku w czwartej rundzie Roland Garros Polka rozbiła w takim właśnie stylu Rosjankę Anastasiję Potapową. Od tamtej pory rywalki nie tyle próbowały ją pokonać, co przynajmniej ugrać kilka gemów i uniknąć kompromitacji.
Tymczasem Iga z turnieju na turniej się rozpędza. Już w półfinale Wimbledonu 2025 pokazała swoją siłę, pokonując Belindę Bencić 6:2, 6:0. W finale poszła jeszcze dalej, demolując Anisimovą bez straty gema.
Mecz z Amerykanką był już dziewiątym w karierze Świątek, który wygrała do zera. W świecie tenisa mówi się na to „rower” albo „podwójny bajgiel”. Przypomnijmy wszystkie takie zwycięstwa Polki: