Breaking News
Iga Światek, a za nią Magdalena Fręch. “Nie myślałam, iż zostanę gwiazdą”
– W życiu każdego sportowca są trudne momenty. Są chwile zwątpienia, iż chce się to wszystko rzucić. Czułam to w tym roku jeszcze przed startem w Australian Open. Bardzo się cieszę, iż tego nie zrobiłam. euforia z tego, iż jestem na korcie, gram w tenisa a uwielbiam to robić, powróciły w tym roku. Dzięki temu to był mój najlepszy sezon w karierze i mam nadzieję, iż w przyszłym roku będę mogła powiedzieć to samo – podkreśla Magdalena Fręch, druga po Idze Światek rakieta w Polsce i 24. na świecie.
Magdalena Fręch, 24. zawodniczka rankingu WTA: – Trochę nawet przeskoczyłam, bo nie wygrałam turnieju rangi 250, ale od razu 500. Ten pierwszy tytuł przy moim nazwisku to jest dla mnie coś bardzo ważnego. Marzyłam o tym od dawna. Teraz myślę, że ten triumf będzie najważniejszy w karierze, bo jest pierwszy i taki najdłużej wyczekiwany. Mam oczywiście nadzieję, że przyjdą za tym kolejne zwycięstwa, ale ten smakuje najlepiej. Nie da się tego opisać, jaka byłam szczęśliwa i dumna po tym zwycięstwie. I ile czasu tak naprawdę zajął mi powrót do normalności, bo było to wyczerpujące emocjonalnie. Bodajże pięć czy sześć dni nie byłam w stanie nic zrobić.
Zaskoczę może, bo takim momentem był dla mnie turniej w Auckland. Zagrałam tam zupełnie inaczej niż do tej pory. I mimo że wtedy przegrałam [z Marie Bouzkovą – przyp. red.], to poczułam, że cieszę się tym, że jestem na korcie i sprawia mi to przyjemność. To był moment przełomowy dla mnie. Później Australian Open i świetny wynik, bo czwarta runda. To dało dodatkowego kopa. Napędziło mnie i utwierdziło, że zmierzamy w dobrym kierunku. Kolejny turniej w Dubaju, cenne punkty, a do tego wygrana z Jekateriną Aleksandrową, zawodniczką z top 20. W końcu druga część sezonu i pierwszy triumf w turnieju WTA. To była wisienka na torcie.
Było też zwycięstwo nad Emmą Navarro, czyli zawodniczką z czołowej dziesiątki.- To było też ważne, zwłaszcza że z Emmą grałyśmy, bodajże cztery spotkania i wszystkie były na styku. To były trzysetowe pojedynki, za każdym razem ciężka batalia. Bardzo się cieszę, że w takim turnieju jak w Pekinie z nią wygrałam. To dodaje motywacji, bo zaczynam czuć, że jestem w stanie sięgać tych najwyższych celów.
Ta zmiana w pani grze to bardziej ofensywny styl?- Tak i w przyszłym roku też będziemy parli do przodu. To jest jednak proces i nie jest tak, że potrenujemy dwa tygodnie i już wszystko będzie w porządku. Trening to jedno, a zastosowanie w meczu to drugie, a granie pod presją trzecie. Wszystkiego nabywa się z czasem.