CELEBRITY
Iga Świątek grzmi o “bardzo chamskich” praktykach. “Może nie powinnam tego mówić
Nie wiem, czemu publiczność tak zareagowała. Po prostu myślałam, że wzięłam złą rakietę i chciałam na nalepce przeczytać, czy wzięłam dobrą jeśli chodzi o struny. Była też zmiana piłek. Sędzia mimo tego, że ja zapytałam, czy jest ich zmiana, od razu wykrzyczał “time”. Ja nie przedłużam celowo, nie gram na czas, zazwyczaj po prostu staram się wykorzystać ten czas, który mam – odpowiedziała na pytanie Interii o sytuację przed trzecim setem Iga Świątek, która w sobotę odpadła w 3. rundzie Wimbledonu meczem z Julią Putincewą. Polka odpowiedziała niesztampowo na kilka pytań polskich dziennikarzy.
Patrząc na ostatnie trzy starty na Wimbledonie, dwa lata temu nie zagrałaś żadnego turnieju przed, w zeszłym wybrałaś Bad Homburg i w tym także nie wystąpiłaś wcześniej na trawie. Czy w związku z tym będziecie myśleli w sztabie, w jaki sposób pogodzić długie starty na kortach ziemnych w Paryżu z tym, by znaleźć szansę zagrać gdzieś na trawie przed Londynem?Iga Świątek: – Jeśli macie jakieś sugestie, w jaki sposób można to zrobić, to zapraszam. Ale przyznam szczerze, że wszędzie można znaleźć jakąś zależność, jeśli się uprzemy. Można też powiedzieć, że rok temu przegrałam w ćwierćfinale w Rzymie i miałam trochę więcej czasu przed Rolandem Garrosem, bo nie grałam kilka dni. Tak że zależności jest sporo, my wszystkie bierzemy pod uwagę, ale to nie są proste decyzje. Nie stawiałabym na to, że zagrałam gorzej dlatego, że nie grałam turnieju przed.
Też zwróćcie uwagę, że nie jest łatwo grać turnieju WTA tuż przed Wielkim Szlemem, gdy te turnieje wciąż są takie, że warto byłoby do nich podejść profesjonalnie. A gdybym miała grać do końca taki turniej, to nie wiem, czy wyszłabym na Wimbledon zregenerowana i z “zatankowanym paliwem”. Jeśli porozmawiacie o zmianie systemu, żebym mogła zagrać na przykład dwa mecze przed takim Wielkim Szlemem i nie wycofywać się bardzo chamsko z turnieju w trakcie, to fajnie. Jednak taki system nie istnieje, więc pod tym względem podejmowanie decyzji nie jest łatwe. Nie chcę być taką zawodniczką, która tak będzie postępowała w stosunku do organizatorów i tego, jak wygląda ten kalendarz. Więc…(dłuższa cisza). Spoko, jakbyśmy mieli jakiś turniej, w którym można by było zagrać dwa mecze na wysokim poziomie i wciąż mieć tydzień przerwy przed Wimbledonem, pewnie wzięłabym to bardziej pod uwagę. Ale nie chcę jechać, żeby taktycznie przegrać, albo się wycofywać. Może nie powinnam tego mówić, ale pewnie wszyscy wiecie, że dużo tych wycofań przed Wielkim Szlemem jest taktycznych. Zobaczymy, jak się to ułoży, bo na pewno nie jest łatwo to pogodzić.