Breaking News
Nagła rezygnacja tuż przed WTA Finals, Amerykanka przegrała z wirusem. Koniec marzeń
Gdyby nie doszło do zmiany zasad w regulaminie, Emma Navarro szykowałaby się do swojego pierwszego występu w WTA Finals. Rówieśniczka Igi Świątek ten rok zaczynała na 31. pozycji w rankingu, zrobiła niesamowity postęp. Półfinał w Auckland i tytuł w Hobart sprawiły, że jeszcze przed amerykańską kampanią skoczyła w rankingu. A później było jeszcze lepiej –…
Gdyby nie doszło do zmiany zasad w regulaminie, Emma Navarro szykowałaby się do swojego pierwszego występu w WTA Finals. Rówieśniczka Igi Świątek ten rok zaczynała na 31. pozycji w rankingu, zrobiła niesamowity postęp. Półfinał w Auckland i tytuł w Hobart sprawiły, że jeszcze przed amerykańską kampanią skoczyła w rankingu. A później było jeszcze lepiej – półfinał US Open, przegrany z Aryną Sabalenką, sprawił, że w rankingu WTA zameldowała się na ósmej pozycji. A w rankingu WTA Race – nawet na siódmym. Ostatnim, które dawało awans do Rijadu.
To bowiem efekt zmiany w przepisach, które dopuszczały do finałowego turnieju sezonu zawodniczkę z tytułem w Wielkim Szlemie, nawet jeśli nie znalazła się w czołowej ósemce. O ile tylko znajdowała się w TOP 20 rankingu, co taki triumf właściwie zapewnia. Skorzystała więc Barbora Krejcikova, mistrzyni Wimbledonu.
Navarro musiała walczyć o utrzymanie tej siódmej pozycji, ale w zmaganiach w Azji nie dała rady. W Pekinie zatrzymała ją Shuai Zhang, w Wuhanie Magdalena Fręch. Do tego był jeszcze kuriozalny start w turnieju WTA 125 w Hongkongu, który nie daje punktów do rankingu Race. A sama poprosiła o dziką kartę.
W efekcie straciła pozycję na rzecz Qinwen Zheng – to mistrzyni olimpijska zacznie zmagania w Rijadzie od starcia z Sabalenką. A Navarro, w teorii, powinna na to patrzeć z boku, na miejscu.
Emma Navarro nie przyjedzie na WTA Finals do Rijadu. Miała tu być pierwszą rezerwową
Amerykanka została bowiem pierwszą rezerwową, w przypadku kontuzji czy niedyspozycji którejkolwiek z zawodniczek powinna wskoczyć w jej miejsce. To się zdarza, choć znacznie częściej dotyczyło turniejów mężczyzn. W zeszłym roku w Turynie skorzystał np. Hubert Hurkacz, który dostał możliwość gry z Novakiem Djokoviciem. Wygrał seta z Serbem, mógł go pozbawić miejsca w półfinale. Tyle że w ATP nie było punktów za przegrane spotkania, a w WTA – tak. Tę patologiczną zasadę teraz zlikwidowano.