Breaking News
Świątek i Sabalenka były bezdyskusyjnie Wielką Dwójką na trasie WTA w tym sezonie.
Świątek, jak w poprzednich latach, dominowała na kortach ziemnych, wygrała pięć tytułów w pierwszych sześciu miesiącach 2024 roku i wydawała się być wyraźną numerem 1 na świecie, a potem… nie wygrała nic po Roland Garros. Przegrała w trzeciej rundzie Wimbledonu, w półfinale igrzysk olimpijskich i w ćwierćfinale US Open. Jest twarzą WTA, ale nadal dotarła do tylko jednego finału wielkoszlemowego (US Open 2022) poza Paryżem.
Tym razem jednak Świątek miała dość swojego corocznego wzlotu i upadku. Zakończyła współpracę z wieloletnim trenerem Tomaszem Wiktorowskim i pominęła azjatycką część sezonu, w tym dwa obowiązkowe turnieje 1000 w Pekinie i Wuhanie.
Tymczasem Sabalenka zaczęła swoją zwyżkę formy w momencie, gdy Świątek zaczęła spadać. Była kontuzjowana na Wimbledon i igrzyska olimpijskie, ale przerwa wyszła jej na dobre. Szybko zaaklimatyzowała się na amerykańskich kortach twardych, a potem triumfowała w Cincinnati, US Open i w zeszłym tygodniu w Wuhanie.
Po tym wszystkim obie zawodniczki pozostają niemal na równi, z jednym turniejem do rozegrania. Świątek prowadzi w rankingu, który mierzy ostatnie 12 miesięcy, z wynikiem 9785 do 9716. Sabalenka ma przewagę w wyścigu na 2024 rok, z wynikiem 9091 do 8285. Wspólnie zostawiły resztę WTA daleko w tyle. Numer 3, Coco Gauff, ma zaledwie 5973 punkty.