Breaking News
Walka tylko w pierwszym secie. Fręch zatrzymana przez chińską rewelację
Magdalena Fręch odpadła w czwartej rundzie turnieju WTA 1000 w Pekinie. Polka musiała uznać wyższość Shuai Zhang, która jest prawdziwą rewelacją tych zmagań i przegrała 4:6, 2:6.
Magdalena Fręch przyjechała na turniej WTA 1000 w Pekinie po największym sukcesie w karierze i triumfie w turnieju rangi 500 w Guadalajarze. W stolicy Chin została rozstawiona z numerem 23., co dawało jej w pierwszej rundzie “wolny los”. Polka kontynuowała świetną serię w stolicy Chin, gdzie w trzeciej rundzie odprawiła turniejową “dwunastkę” Dianę Sznaider.
W meczu o ćwierćfinał 26-letnia łodzianka trafiła na Shuai Zhang. Reprezentantka gospodarzy odrodziła się przed własną publicznością i przełamała serię 24. porażek z rzędu. W drugiej rundzie wyeliminowała Emmę Navarro, co pokazywało, że złapała dobry rytm. To zapowiadało wielkie emocje.
Chinka rozpoczęła to spotkanie od pewnie utrzymanego podania. Już po chwili mogła dołożyć pierwsze przełamanie, ale Fręch zdołał obronić dwa break pointy. Mniej szczęścia nasza tenisistka miała w kolejnym gemie serwisowym, w którym rywalka wykorzystała już pierwszą szansę, by wyjść na 3:1. Polka od razu odrobiła jednak stratę i doprowadziła do wyrównania.
Kolejne gemy pewnie padały łupem podających. To mogło zwiastować tie-breaka, do którego jednak nie doszło. Zhang w dziesiątym gemie ponownie przypuściła bowiem atak na serwis Polki. Okazał się on skuteczny i choć pierwszego break pointa udało się obronić, Chinka drugiej szansy już nie zmarnowała i wygrała 6:4.
Stracone podanie w decydującym momencie pierwszej partii wyraźnie wpłynęło na grę Fręch. Polka od początku drugiej odsłony nie była w stanie nawiązać walki z rywalką, która weszła na jeszcze wyższy poziom. To pozwoliło zawodniczce gospodarzy szybko odskoczyć na 4:0 z dwoma przełamaniami.
Polka dopiero w piątym gemie nawiązała walkę, odrabiając stratę jednego straconego podania. Rywalka odpowiedziała jednak kolejnym przełamaniem, co stawiało ją w świetnej sytuacji. Fręch nie zamierzała się łatwo poddawać, obroniła trzy piłki meczowe i dołożyła drugiego gema przy serwisie rywalki.